Zastanawiałem się trochę co by tu napisać o Irkucku, żeby
nie wyszło, że znowu narzekam, że kolejny przystanek na trasie wycieczki mnie
rozczarował, że coś mi się znowu nie podoba, ale niestety nic na obronę tego miasta nie wymyśliłem. I kolejny przystanek na
trasie wycieczki mnie rozczarował J
Tzn. może nawet nie tyle rozczarował, bo po tym czego się starałem dowiedzieć nt.
Irkucka przed wyjazdem, nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, ale zwyczajnie
mnie absolutnie niczym nie uwiódł. I tym razem nie tylko mnie J
Ot, szare, smutne,
kompletnie nieciekawe komunistyczne miasto. Gdyby nie kilka uliczek ze starą,
oryginalną drewnianą zabudową pochodzącą jeszcze sprzed ponad 100 lat (najstarszy
budynek jest chyba z końca XVIIIw.) no i fakt, że jest to główna baza wypadowa
nad Bajkał, to pewnie pies z kulawą nogą by się tym miastem nigdy nie
zainteresował. Z takich ciekawszych rzeczy wartych przytoczenia to np. fakt, że
zdecydowana większość aut marek japońskich – a takie tu przeważają – posiada
kierownice po prawej stronie. Nie wiem czy aż tak opłacalne jest ich
sprowadzanie z Japonii, czy z czego to wynika ale taką to ciekawostką może się
Irkuck „pochwalić”. Co zresztą pokazuje jak „ciekawe” jest to miasto. Mało
tego, poza komunistycznym wyglądem miasta, również dobrze się tu mają wciąż
zaszłości z czasów komuny dot. podejścia do klienta u części osób. Wciąż
prawdziwe jest tu chyba stwierdzenie, że to klient jest dla urzędnika a nie
odwrotnie. Do szewskiej pasji doprowadziła mnie baba na dworcu w okienku kasowym, u
której chcieliśmy kupić bilet na pociąg do Ułan Bator. Plan był taki, żeby
kupić bilet w Irkucku ale dopiero ze Sliudianki - następnym przystanku
pociągu po Irkucku - w której nie ma możliwości kupna biletu na pociągi
międzynarodowe. I oczywiście w internecie bez problemu takie połączenie można
wyszukać. Ale nie, baba w kasie wie lepiej i takiego biletu nie może sprzedać.
Nie bo nie i nie zawracać babie głowy. W efekcie kupiliśmy bilet z Irkucka, a
wsiedliśmy i tak w Sliudiance (babie na złość J).
Nie wiem, może za krótko tu byliśmy, żeby przesiąknąć atmosferą tego miejsca,
może Irkuck skrywa jakieś fascynujące atrakcje pod fasadą smogu i wizerunku
postsowieckiego kołchozu, może mój opis jest krzywdzący, ale uważam, że takie –
powiedzmy – 3 może 4 godziny, na to miasto wystarczą w zupełności.
|
Piknik pod czyimiś oknami w Irkucku |
|
Przed Irkucką starą chatą |
|
Zapadający się powoli Irkucki dom |
|
Irkucka fasada |
Natomiast, żeby nie było, że nie potrafię nic tylko
narzekać, to napiszę teraz parę słów o naszym drugim dniu nad Bajkałem
(właściwie pierwszym bo sam Irkuck to jednak te ponad 70km od Bajkału leży),
który jak do tej pory obfitował w jedne z najpiękniejszych widoków jakie chyba
w ogóle do tej pory podczas naszych wyjazdów widzieliśmy.
Z samego rana wymeldowaliśmy się z hostelu, wsiedliśmy w
pociąg osobowy do Sliudianki nad Bajkałem i tam przesiedliśmy się w kolejną
elektriczkę (osobówkę) jadącą do miejscowości Port Bajkał przy ujściu Angary z
jez. Bajkał. Pociąg jechał po starej trasie kolei transsyberyjskiej, tzw.
trasie Krugobajkalskiej, wybudowanej jeszcze na przełomie XIX i XXw. kiedy nie
było technicznych możliwości poprowadzenia torów przez płaskowyż Olchiński tak jak to jest obecnie. Dopiero w latach 50-tych
XXw wybudowano obecnie czynny odcinek kolei transsyberyjskiej z Irkucka do Sliudianki
i nań skierowano pociągi. Do tego w latach (chyba) 60-tych XXw. postawiono na
Angarze zaporę, która spowodowała podniesienie się poziomu wód w całym Bajkale
o 1 metr (jakaś absurdalnie olbrzymia ilość wody biorąc pod uwagę fakt, że
powierzchnia jeziora to ok. 32000 km2), rozlanie się Angary na otaczające
tereny i zalanie torów kolejowych łączących Irkuck z Portem Bajkał wzdłuż
rzeki. Tym samym pozostały odcinek trasy Krugobajkalskiej łączący Sliudiankę z
Portem Bajkał biegnącej wzdłuż jeziora stracił ostatecznie na znaczeniu.
Dzisiaj po tej trasie kursują dwa typy pociągów: jeden stricte turystyczny – Krugobajkalski
Express oraz lokalna osobówka (Matanya) łącząca nadjeziorne
miejscowości ze światem, które poza tym pociągiem i ew. łodzią nie mają żadnego
innego połączenia z cywilizacją. Co dziwne, w kilku domostwach widzieliśmy
stare, zdezelowane auta, które nie mam zielonego pojęcia jak się tam znalazły,
a przede wszystkim po co, skoro na całej, prawie 90km trasie między wioskami
nie było chyba ani 1 metra drogi, po której mógłby się poruszać choćby motor.
Ale nie takie dziwy zapewne Rosja widziała.
|
Sielanka nadbajkalska z okien Krugobajkałki |
|
Lokalny pociąg (Matanya) na trasie Krugobajkałki |
|
Kasia zagaduje maszynistę |
|
Przystanek gdzieś na trasie Krugobajkałki |
|
Przystanek gdzieś na trasie Krugobajkałki |
W każdym bądź razie myśmy wybrali ten drugi pociąg. Przede
wszystkim dlatego, że w dzień kiedy chcieliśmy jechać nie można już było dostać
biletów na turystyczny Express, a po drugie dlatego, ze ten turystyczny
kosztował 2300 rubli od osoby podczas gdy nasz zaledwie 144 ruble od osoby. Co
prawda z tego co czytałem i się dowiadywaliśmy na miejscu w cenie Expressu był
dojazd do i z Irkucka (my dodatkowo za to musieliśmy zapłacić 90 rubli/osobę),
a przede wszystkim pociąg ten zatrzymuje się w najbardziej urokliwych miejscach
na trasie, żeby gawiedź mogła się nadziwić pięknem przyrody piknikując przy
okazji nad brzegiem Bajkału. Ale generalnie oba pociągi jadą po tej samej
trasie, widoki są więc takie same z okien jednego i drugiego, za to za cenę kilka
razy wyższą. Do tego nie bez kozery porównałem pociąg, którym jechaliśmy do
naszej pomorskiej SKMki. Średnia prędkość przejazdu, biorąc pod uwagę czas 5
godzin i odległość ok. 90km, wynosi oszałamiające 5,5 km/h. Faktyczna
prędkość oczywiście była odrobinę większa, ale z tego co zauważyłem – jak się
załapaliśmy przypadkiem na 5 minutowy przejazd w kabinie motorniczego –
wynosiła ok. 15-20 km/h. Czasu zatem i możliwości na podziwianie widoków
mieliśmy od diabła. A widoki jak wspomniałem były wspaniałe. Na tyle wspaniałe,
że z Kasią zdecydowaliśmy, że będziemy chyba chcieli tu jeszcze wrócić w
najbliższej przyszłości latem i zrobić tę trasę na piechotę z namiotami. I w
sumie nie jest to jakiś nasz z księżyca wzięty pomysł, bo okazuje się, że są
turyści, którzy w ten sposób pokonują Krugobajkałkę. Nawet w trakcie naszego
przejazdu z okien pociągu widzieliśmy wiele namiotów rozbitych tuż przy torach
i obozowiczów z kiełbami w ogniskach i piwkiem na trawce. W kilku
miejscowościach są nawet specjalne ośrodki z możliwością noclegu, wyżywienia
czy nawet skorzystania z ruskiej bani (sauny).
|
Port Bajkał (z naszą elektriczką w prawym górnym rogu)
widziany z pobliskiego wzgórza |
Po przejechaniu całej trasy musieliśmy czekać w Porcie
Bajkał od godziny 19-tej (przyjazd) do 2:45 w nocy żeby złapać pociąg powrotny
do Sliudlianki, z której startowaliśmy do Mongolii. Sam Port Bajkał to straszna
dziura zabita dechami, która jest tam chyba tylko po to żeby pociąg miał gdzie
kończyć swój bieg, a prom z przystani przewozić przez Angarę przybyłych
pociągiem pasażerów do Listwianki (kurortu nad Bajkałem, do którego wali
najwięcej ludzi). Kilka tam rdzewiejących statków, pare drewnianych,
pamiętających pierwszych osadników chałup i nawet jeden sklepik. Taki trochę
koniec świata. Na szczęście pobyt umilił nam poznany (dzięki Kasi - patrz zdjęcie: Kasia zagaduje maszynistę) w kolei Rosjanin od którego dostaliśmy po garści rewelacyjnych śliwek i darmową lekcję puszczania kaczek po wodzie. Przy okazji wyjaśniliśmy mu, że to wcale nie prawda, że Polacy nie lubią Rosjan, że to winna wielka polityka a my, szare żuczki, jesteśmy jak najbardziej pokojowo do innych nacji nastawieni. I pan chyba poczuł się usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem. Tak na marginesie - niezłą papkę z mózgu Rosjanom robi ich telewizja. Pani poznana dwa dni wcześniej w transsibie, była zdziwiona skąd tyle wrogości do Rosjan, skoro przecież ich rząd wysłał konwój humanitarny na Ukrainę żeby wspomóc biednych Ukraińców ciemiężonych przez swój własny rząd. Hmmm...i co takiemu powiedzieć? Dlatego tego typu rozmowy Kasia szybko ucinała. Ale wracając do tematu...rankiem następnego dnia byliśmy już z powrotem w Sliudliance,
gdzie uraczyliśmy się legendarnym, polecanym na każdej chyba stronie w jakimś
fragmencie poświęconej Bajkałowi, rybę Omula. Endemit bajkalski okazał się
nawet całkiem smaczny. Faktycznie warto spróbować. A prosto od rybaka, świeżo
smażony byłby pewnie jeszcze lepszy. Kolejne parę godzin na dworcu kolejowym i
w końcu wsiedliśmy do pociągu do Ułan Bator. I co dziwne mimo lepszego
standardu 2-giej klasy którą wybraliśmy
(głównie zachodni turyści, znacznie mniej osób w wagonie, zamykane 4-osobowe
przedziały) wcale nie czuliśmy się lepiej. Pod kilkoma względami było nawet
gorzej. Tzw. prowadnicy (opiekunowie swoich wagonów) okazali się jakimiś
gburowatymi chamami, robiącymi łaskę, że pomogą i sprawiającymi wrażenie
cholernie niezadowolonych ze swojej roboty (a przynajmniej dwóch z nich na
których się natknęliśmy w Sliudliance). Na szczęście późnym popołudniem
prowadnica naszego wagonu się zmieniła i kolejna była już znacznie milsza.
Bałem się trochę jazdy w otwartym wagonie z ponad 50-cioma Rosjanami z Moskwy
do Irkucka, ale muszę przyznać, że było to chyba milsze, a z pewnością ciekawsze
doświadczenie niż drogi pociąg międzynarodowy z zachodnimi turystami. Jeśli
będziemy mieli czas to trasę z Mongolii do Chin będziemy chcieli odbyć
łączonymi pociągami klasy 3-ciej do i od granicy kolejnych krajów. Taniej,
milej i lepiej.
Granicę przekraczaliśmy nocą w miejscowościach Naushki (po
stronie rosyjskiej) i Suche Bator (po mongolskiej). Podobno pociągi
opuszczające Rosję i wjeżdżające do Mongolii mają wymieniane podwozie z uwagi
na różnicę w szerokości torów w Rosji i Mongolii ale albo coś się zmieniło
ostatnimi czasy (chociaż wątpię żeby wymienili tory w całej Mongolii albo
Rosji) albo zrobili to cichaczem bo w ogóle nie zauważyłem tej procedury. A
szkoda, bo zawsze to jakaś atrakcja.
Dalej były już tylko mongolskie stepy i szeroka droga do
Ułan Bator.
Na koniec tradycyjnie więcej zdjęć oraz link do youtuba Kasi z filmikami
|
Dworzec kolejowy w Sliudliance.
Podobno jedyny w Rosji zbudowany w całości z marmury |
|
Wspinaczka nad Portem Bajkał |
|
Na zdecydowanej większości dworców kolejowych w Rosji
stoją odrestaurowane stare parowozy |
|
Bierz byka za rogi |
|
Na wzgórzu nad Portem Bajkał
z Listwianką (bajkalski kurort) w tle |
|
Nie mogło zabraknąć słitfoci :) |
|
I kolejna |
|
Widoki z SKMki chyba lepsze |
|
Piwko nad Bajkałem |
|
Ostatni prom ku Listwiance odpłynął...bez nas |
|
Pozdrowienia znad Bajkału |
Filmy Kasi:
nocy pociąg z mięsem (tytuł taniego horroru dla niezorientowanych) :)
No, to chyba najważniejszy z planowanych punktów wycieczki (Bajkał) macie za sobą. Jeśli chodzi o Wasze wrażenia, to generalnie wyczuwa się pewne rozczarowanie. Ale to chyba normalne. Kiedy oczekuje się Bóg wie czego, to zwykle wrażenia są mniejsze. Miejmy nadzieję, że w dalszej części, kiedy - tak naprawdę - nie wiecie czego oczekiwać, wrażenia będą bardziej dojmujące i godne zapamiętania.
OdpowiedzUsuńMyślimy o Was, zazdrościmy i martwimy się (jak to rodzice), ale życzymy Wam wieeeeeeeeeelu wspaniałych wrażeń.
Rodzice
Mimo pewnej wyczuwalnej dozy rozczarowania (przynajmniej samą koleją) uważam, że cel i tak został osiągnięty; za jakiś czas będziecie mogli powiedzieć, że byliście, widzieliście i wiecie co, gdzie i jak wygląda. ...a fakt czy tu albo tam byście wrócili jest co najwyżej drugorzędny(tak przynajmniej mnie się wydaje;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wszystkiego dobrego na dalszej drodze,
Niezmiennie pod wrażeniem,
filip the brat
Wszystko staje się piękne dopiero wtedy gdy sie to wspomina, jeszcze nie raz będziecie chcieli tam wrócić a poza tym byliście tam i wierzcie nam wszyscy chcielibysmy być na waszym miejscu. Trzymajcie się jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńMW
Irkuck faktycznie był nieciekawy, natomiast sam Bajkał przepiękny. Tu żadnego rozczarowania nie było, wręcz przeciwnie sam zachwyt. Bajkał jest najpiękniejszym miejscem jakie w życiu widziałam i bardzo chcielibyśmy tam wrócić. Już tęsknię za Rosją :-)
OdpowiedzUsuń