Dzisiaj wyjątkowo krótko bo i nie ma nad czym się specjalnie
rozwodzić. Ponownie zachciało mi się powygrzewać (już nie takie białe :)) cielsko na rajskich
plażach południowego wybrzeża Kambodży gdzie miałem znaleźć to czego nie udało
mi się znaleźć w Wietnamie – palmy, przezroczysta, turkusowa woda i biały
piasek. I ku mojej uciesze nawet udało mi się to ujrzeć – może poza palmami ale
te zastąpiły inne drzewa. Niestety znalazłem też wiele więcej, znacznie mniej
fajnych rzeczy. A akcja miała miejsce w Sihanoukville – najbardziej popularnym
kurorcie morskim Kambodży.
Napiszę tylko, że jeśli od podróżowania oczekujesz mega
zabawy, morza alkoholu, łanów trawy i innych narkotyków oraz tuzinów młodych (i
tych mniej młodych) ładnych dziewczyn (niekoniecznie do wspólnego rozkminiania ważkich
spraw tego świata) to Sihanoukville będzie jak znalazł. Pewnie właśnie tego
szukało tutaj również multum starych (choć nie tylko) ekspatów z zachodniej
Europy i innych bogatych części świata, którzy śmigają na swoich skuterkach
przez miasto ze swoimi małymi ładnymi utrzymankami na tylnym siedzeniu. Przedsmak
tego miałem już w Phnom Penh ale tutaj wręcz roi się od takich obrazków.
|
W drodze między plażami Occheuteal a Otres |
Mój hostel (Utopia Guesthouse ku przestrodze!) również pozostawiał baaardzo wiele do życzenia. Był tani – to prawda.
Za materac płaciłem 2 dolce za noc (a są nawet dormitoria za 1 dolca), za obiad
1 dolca, a za piwo (chociaż małe) w trakcie happy hour między 21 a 22-gą zaledwie
25 centów (!). Niestety gratis każdy z gości dostawał smród, bród i pluskwy w
pokojach (które mnie swoją drogą porządnie pożarły po stopach). Klimat tego
miejsca, jakby się uprzeć, przypominał mi nieco spacerniak w jakimś więzieniu z
filmów amerykańskich. Kupa młodych, nieźle zbudowanych, wytatuowanych na całym
ciele kolesi kręciła się smętnie przy barze z piwem w jednym i jointem w drugim
ręku. Ci nieco bardziej aktywni między kolejnymi piwkami przerzucali w prowizorycznej
siłce kolejne ciężary nie dopuszczając do zapowietrzenia kaloryferów na
brzuchach. Obok rozwalony na fotelu siedział jakiś murzyn z wielkim skrętem w
dłoni, zapatrzony nic nie widzącymi oczami w jakiś tylko jemu widoczny,
szalenie ciekawy zapewne punkt. Zaś 5 metrów dalej w basenie pluskały się
kolejne, hedonistyczne pół nagie ciała szukając chwili wytchnienia od spiekoty
i żaru z nieba. A wieczorem, kiedy piwo już chyba nie mogło być tańsze, do baru
z ulicy schodzili się podstarzali playboye, a tubylcze jeszcze nie zajęte dzierlatki
próbowały swoich sztuczek, żeby się załapać na szczęśliwe życie u boku
jakiegoś białasa, który by utrzymywał ich małą rodzinkę ze swojej europejskiej
emerytury. Późnym wieczorem kiedy znikoma część gości szła na
spoczynek do swoich prycz, a muzyka w barze (tuż za ścianą dormitoriów)
zostawała przyciszona z tysiąca do stu decybeli, młodzi przenosili się do
jednego z barów zlokalizowanych na plaży gdzie gorączka sobotniej nocy nigdy
się nie zamieniała w niedzielnego kaca. Nie wiem co by było gdybym został
kiedyś skazany i zesłany do pierdla na kilka lat ale byłoby mi cholernie ciężko
zważywszy, że tu zdołałem wytrzymać zaledwie dwie noce :)
Samo Sihanoukville również pozostawiało wiele do życzenia.
Jak pisałem, owszem plaże były białe, a woda turkusowa i przejrzysta ale za to
wszystko kompletnie zaśmiecone i brudne. Wszędzie się walały pozostałości
nocnego życia, siatki foliowe, opakowania po wszystkim, dwa razy nawet omal nie
nadepnąłem na żarówkę. Z siedmiu plaż w obrębie kurortu tak naprawdę tylko
jedna – Otres beach – okazała się, przynajmniej dla mnie – względnie zdatna do
kąpieli i wypoczynku. Również była nieco zasyfiona ale nie zatłoczona i kilka
kilometrów od centrum Sodomy i Gomory, a więc zdecydowanie za daleko dla skacowanych i spalonych młodych brytoli czy jankesów. Pozostałe plaże są albo prywatnymi
należącymi do wielkich resortów i hoteli albo właśnie w samym centrum,
ogólnodostępne ale zastawione na całej długości barami i knajpami, głośne,
zatłoczone i jeszcze brudniejsze.
|
Otres Beach |
|
Parasole i leżaki przy bungalowach na Otres Beach |
|
Mój rower, którym dotarłem na Otres Beach |
Jedynym chyba słusznym wyborem, jeśli ktoś przyjeżdża na
południowe wybrzeże Kambodży z myślą o odpoczynku i wygrzewaniu się na fajnych rajskich
plażach, jest przeprawa łodzią na jedną z kilku wysp wzdłuż wybrzeża na
zatoce Tajlandzkiej. Na niektórych można znaleźć prawie nie odwiedzane, białe i
względnie czyste miejsca lub dla wielbicieli aktywnego wypoczynku zakosztować
snorklingu czy tradycyjnego nurkowania z butlą. Nie wiem, nie byłem, bo dla
mnie było po pierwsze za drogo (choć z drugiej strony zważywszy na ogólną taniość Kambodży niższych cen chyba już nie znajdę), a po drugie myślę, że w nieodległej przyszłości,
na tej lub innej wycieczce, czekają mnie lepsze plaże gdzieś na Filipinach,
Malezji czy choćby bliżej w Tajlandii. Zresztą byłem tak zdegustowany tym
miejscem, że nie chciałem przedłużać swojego tutaj pobytu i po zaledwie dwóch
dniach, rano wsiadłem na tylne siedzenie skutera i w te pędy udałem się na dworzec autobusowy, nie odwracając się za siebie w obawie, że zostanę zamieniony w słup soli. Tam w autobus i dalej w podróż, tym razem na północ, coby zobaczyć wreszcie gwóźdź
programu w Kambodży czyli świątynie Angkor. Ale o tym w kolejnym odcinku.
Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć:
|
Na Otres Beach |
|
Na Sokha Beach |
|
Mlody Kruzoe na Sokha Beach |
|
Na Sokha Beach |
|
Sokha Beach |
|
Sokha Beach |
|
Popularny widok w całej Kambodży - mała
kapliczka gdzie zapala się kadzidła, ustawiona
bądź na podłodze bądź na ca. 1,5m kolumience.
Ta tutaj ustawiona była na Sokha Beach |
jak zwykle ciekawie i z pięknymi zdjęciami w tle. chwalę się Tobą przy każdej możliwej okazji bo Twoje opowiadania zasługują na szerszy odbiór i mam nadzieję, że odbiorców będzie przybywać.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia :)
M
Byle nie za dużo tych odbiorców bo nie wiem jak sobie z hejterami poradzę ;) Dzięki i pozdrawiam
Usuńnie martw się pomogę Ci, w kupie siła ;)
OdpowiedzUsuń