piątek, 13 lutego 2015

Malezja. Kuala Lumpur

Jest kilka takich rzeczy na świecie – budowli, zabytków, świątyń, starożytnych miast, pięknych plaż, gęstych i mrocznych lasów czy dżungli, pustyń, raf koralowych, jezior i tak można by wymieniać – znanych większości osób z obrazków w TV, książkek czy internetu. Rzeczy, które często lądują na czyiś tzw. „bucket list” – listach rzeczy do zobaczenia, zrobienia, zasmakowania póki jeszcze można, póki się jeszcze żyje i chce. Kilka z tych marzeń w trakcie tej wycieczki udało mi się już zrealizować – zobaczyłem Angkor Wat czy przejechałem się kultowym transsibem nad jezioro Bajkał. Myśląc o Malezji, na myśl przychodziła mi zawsze tylko jedna rzecz – chciałbym kiedyś stanąć u stóp Petronas Towers i poczuć się przytłoczony ogromem tej znanej na całym świecie budowli. Jak sobie wymarzyłem, tak zrobiłem :)

poniedziałek, 2 lutego 2015

U źródeł herbaty

„…Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!...”

…a dupa, nie tym razem :) Skończyło się ciepełko, słonko prażące niemiłosiernie dzień w dzień, upalne noce i temperatury za dnia, w których można smażyć jajca na ulicy. Ostatnie ponad dwa miesiące mile mnie rozpieściły. W końcu miałem swoje dłuuugie i ciepłe lato, którego tak mi zawsze brakowało w Polsce. Ale nieee…byłoby za dobrze jakby się to nie skończyło. Niestety kolejne prawie sześć dni spędziłem w zgoła innych warunkach, do których bardziej pasuje inny wierszyk naszego wielkiego bajkopisarza:
„W ostry mróz chłopek wiózł,
Z lasu chrust na wozie,
Skrzypi coś, oś nie oś,
Trzaska chrust na mrozie…”