czwartek, 22 stycznia 2015

Malezja. Ipoh

Tak to jest jak się spotyka ludzi w drodze i pozwoli się im wleźć ci na głowę. Tak długo będą namawiać, krążyć wokół tematu, napomykać niby przypadkiem, że w końcu dla świętego spokoju pojedziesz z nimi tam gdzie pierwotnie nie planowałeś…i zobaczysz przy okazji pradawne malowidła naskalne pozostawione przez niegdysiejszych mieszkańców tych terenów przed 3000 lat!


Oraz kilka najbardziej chyba kiczowatych świątyń jakie miałem okazję w życiu oglądać. Ale nie wszystko w końcu musi być świetne, super i niesamowite. Tak czy siak dobrze się stało, że dałem się namówić i wraz z Eweliną i Piotrem pojechaliśmy do Ipoh. Choćby również dlatego, że po pierwsze kupiłem tam fajną i tanią koszulę lnianą, a po drugie odkryłem w hinduskiej knajpie smaczny deser – ais kacang – który później będzie za mną wszędzie łaził. Półpłynny, krojony lód polany słodkimi syropami i posypany fasolą, kukurydzą, jakimiś żelkami i galaretkami i polany mlekiem skondensowanym. Mega dziwna mieszanka i po pierwszym kęsie pożałowałem wydanych nań pieniędzy, ale po zjedzeniu całości już szukałem w portfelu gotówki na kolejną porcję.

W sumie Ipoh, jedno z większych miast Malezji, nie zrobiło na mnie jakiegoś dobrego wrażenia. Chociaż złego też specjalnie nie. Ot, taki przystanek po drodze, który w mojej opinii można pominąć bez wielkiej straty dla doznań turystycznych, ale jak się już tu człowiek zatrzyma to żałować jakoś specjalnie również nie będzie. Jest starówka gdzie, podobnie jak w Georgetown, można się przejść szlakiem ciekawej sztuki ulicznej i odkrywać kolejne malunki na ścianach starych kamienic. Choć zdecydowanie na mniejszą skalę. Znaczy zdecydowanie mniej tego grafiti niż u sąsiada na północy.
Sztuka uliczna w Ipoh

Sztuka uliczna w Ipoh

Sztuka uliczna w Ipoh
Spacerując można się natknąć na ciekawie zaaranżowaną przestrzeń publiczną gdzie w starych kamienicach mieszczą się autorskie pracownie różnej maści artystów lub fajnie zaaranżowane knajpki i restauracje.

Elewacja jednego ze sklepów z ciuchami i winylami

Elewacja holu głównego w malutkim centrum
ze sklepami artystycznymi i knajpką
"Zadaszenie" wąskiej uliczki między kamienicami

Jest, podobnie jak w wielu miastach Malezji, dzielnica Little India, która jednak zupełnie się chowa przy tej z Georgetown. W zasadzie gdyby nie duży znak-brama nad ulicą to nie da się odczuć, że człowiek wchodzi właśnie na teren wyznawców Shivy, Brahmy i Vishnu. Jest wreszcie dworzec kolejowy, neo-klasyczny/Edwardiańsko barokowy budynek (cytat za wikipedią) nazywany Taj Mahal z Ipoh (w sumie nie wiem czemu, bo poza białym kolorem niespecjalnie przypomina budowlę z Indii) oraz kilka innych, utrzymanych w podobnym stylu, budynków. Co by tu jeszcze…a tak, Ipoh słynie w całej Malezji z tzw. Ipoh white coffee. Kawy pochodzącej z ziaren prażonych z margaryną z oleju palmowego i serwowanej z mlekiem skondensowanym. Jako, że żaden ze mnie amator czarnego napoju (przez dwa miesiące w Wietnamie i Kambodży wypiłem chyba więcej kawy niż przez swoje dotychczasowe życie), choć powoli zmieniający swoje podejście do tego trunku na bardziej pozytywne, nie potrafiłem zapewne docenić jej walorów i nie umiem powiedzieć czy faktycznie zdobyta w Malezji renoma jest zasłużona. Chociaż mimo wszystko kawa była lepsza niż ta znana mi z Polski, acz z drugiej strony nie jakoś specjalnie lepsza niż ta w Wietnamie czy Kambodży.

Wreszcie można w Ipoh zobaczyć wspomniane we wstępie naskalne malowidła. Ciężko powiedzieć czy faktycznie są takie stare, bo znajdują się na skałach, w żaden sposób niezabezpieczonych, w żaden sposób nie pilnowanych. Każdy może tam przyjść i namalować na kamieniu co mu się żywnie podoba. Co zresztą ludzie czynią bo jest całe mnóstwo podpisów, grafiti i tandetnych obrazków wszędzie dookoła. Więc równie dobrze, albo ktoś mógł sobie jaja zrobić, namalować te rzekomo stare malowidła i wysłać plotkę w świat, albo co gorsza, mógłby je ktoś zamalować i jeśli faktycznie są takie stare byłaby wielka szkoda. Stare czy nie – wyglądają na faktycznie pradawną sztukę stworzoną przez zamierzchłe plemiona zamieszkujące niegdyś te tereny.

3000 letnia meduza

3000 letni kaszalot

Polowanie sprzed 3000 lat

Zaś dla pasjonatów świątyń Ipoh oferuje, wydawać by się mogło z opisów w necie, nie lada gratkę. Mnóstwo świątyń wykutych w wysokich skałach przypominających wyglądem te z Halong Bay (skały nie świątynie). Sam jak o tym przeczytałem to, mimo że nie jestem pasjonatem świątyń, miałem ochotę poeksplorować wydrążone w skałach i jaskiniach stare ołtarze, posągi, miejsca czci i hołdu dla różnych egzotycznych bóstw. Jakaż jednak daleka od oczekiwań okazała się rzeczywistość – takiej szmiry i tandety nigdzie nie widziałem. Jakieś postacie zwierząt tak tandetnie wyrzeźbione w (chyba) gipsie i pomalowane na jakieś abstrakcyjne kolory. Różowy koń, niebieska koza, zielony słoń i cały koszmarny zwierzyniec przypominający figurki z modeliny ulepione przez dzieci na zajęciach praktycznych w podstawówce. Jedynie duże rozmiary zradzały, że pracę wykonał jakiś domorosły artysta a nie jacyś młodzi wyrobnicy. W świątyniach z kolei posążki tłustego buddy przypominające jakieś ruskie matrioszki z zarumienionymi polikami, uśmiechające się rubasznie gdzie się człowiek nie obejrzy. Figurki smoków ze świecącymi na czerwono żarówkami zamiast oczu. Posążki bóstw z różnych religii przemieszane razem, poprzetykane sztucznymi kwiatami i kadzidłami w takiej ilości, że czasami nie dało się oddychać. Cały ten cyrk przypominał…właśnie, nieco cyrk albo jakiś mega kiczowaty park rozrywki gdzie można się wdrapać na różowego słonia i cyknąć pamiątkową fotę, a przy okazji kupić karteczkę, zapisać życzenie i zawiesić na drzewie. Chociaż to ostatnie akurat chciałem zrobić tylko kartek już zabrakło :) W sumie to  nawet dałoby się przymknąć oko na tą całą pstrokatą i kiczowatą tandetę, w końcu różne są religie. Świątynie hinduistyczne np. nie grzeszą umiarem i dla nas katolików przyzwyczajonych do patetycznych witraży i ikon, trochę takiej grobowej bym napisał atmosfery w kościołach, mogą się wydać śmieszne i niepoważne. Sęk w tym, że całość była urządzona w takim stylu, że zupełnie odarta z jakiegokolwiek pierwiastka duchowości. Całe szczęście, że wejście do świątyń jest za darmo bo nie przebolałbym chyba straty nawet 1 złotówki na tę wątpliwą przyjemność. Zdecydowanie rzecz nie warta zachodu. A do tego jeszcze jak zwykle padał deszcz :)

Wesołe tłuściochy

Te wiszące to kadzidła a na podłodze gruba warstwa pyłu z nich.
Korytarz do przejścia na bezdechu

Jak widać z opisu Ipoh mnie nie urzekło. Ale jak by nie było, wizyty nie żałuję. Choć potencjalnym turystom mającym ograniczony czas i/lub pieniądze wizyty tutaj raczej bym nie rekomendował.

Nadrzeczna promenada nocą
(zdjęcie dzięki uprzejmości www.wszedzie.com, obróbka - benq)

(zdjęcie dzięki uprzejmości www.wszedzie.com, obróbka - benq)

PS. Z tym nagabywaniem (we wstępie) na wspólny wyjazd do Ipoh oczywiście trochę przesadzam. Aż tak Ewelina i Piotr nie musieli mnie prosić żebym tam z nimi jechał :)


Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć (tym razem nie wszystkie mojego autorstwa, część dzięki uprzejmości zacnej dwójki z bloga www.wszedzie.com):

Polska sztuka uliczna w Ipoh

Sztuka uliczna w Ipoh

Sztuka uliczna w Ipoh

Sztuka uliczna w Ipoh

Góry z naskalnym grafiti sprzed 3000 lat

Jak widać trochę wspinania było

Towarzysze wspinaczki (z www.wszędzie.com)



Formacje jak nie przymierzając z "Aliena"


W grocie króla gór (pod malowidłami naskalnymi)
(zdjęcie dzięki uprzejmości www.wszedzie.com, obróbka - benq)

(zdjęcie dzięki uprzejmości www.wszedzie.com, obróbka - benq)

"Poważne" miejsce kultu
(zdjęcie dzięki uprzejmości www.wszedzie.com, obróbka - benq)

Jedna ze świątyń w grotach
(zdjęcie dzięki uprzejmości
www.wszedzie.com, obróbka - benq)

Ogród przy świątyniach w pieczarach (taki sobie, choć podobno
wygrał konkurs na najlepszy ogród w kraju parę lat wstecz)

"Zadaszenie" wąskiej uliczki między kamienicami - No.2

Little India w Ipoh (w tle obrzydliwy blok)

1 komentarz:

  1. Dzięki Dziku, że tak ulgowo nas potraktowałeś z tym nagabywaniem ;). Czuliśmy ciągle, że już przesadzamy, ale jakże szkoda byłoby się rozstać!!! :D

    OdpowiedzUsuń