wtorek, 9 września 2014

Bajkał i okolice

Zastanawiałem się trochę co by tu napisać o Irkucku, żeby nie wyszło, że znowu narzekam, że kolejny przystanek na trasie wycieczki mnie rozczarował, że coś mi się znowu nie podoba, ale niestety nic na obronę tego miasta nie wymyśliłem. I kolejny przystanek na trasie wycieczki mnie rozczarował J Tzn. może nawet nie tyle rozczarował, bo po tym czego się starałem dowiedzieć nt. Irkucka przed wyjazdem, nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, ale zwyczajnie mnie absolutnie niczym nie uwiódł. I tym razem nie tylko mnie J

Ot, szare, smutne, kompletnie nieciekawe komunistyczne miasto. Gdyby nie kilka uliczek ze starą, oryginalną drewnianą zabudową pochodzącą jeszcze sprzed ponad 100 lat (najstarszy budynek jest chyba z końca XVIIIw.) no i fakt, że jest to główna baza wypadowa nad Bajkał, to pewnie pies z kulawą nogą by się tym miastem nigdy nie zainteresował. Z takich ciekawszych rzeczy wartych przytoczenia to np. fakt, że zdecydowana większość aut marek japońskich – a takie tu przeważają – posiada kierownice po prawej stronie. Nie wiem czy aż tak opłacalne jest ich sprowadzanie z Japonii, czy z czego to wynika ale taką to ciekawostką może się Irkuck „pochwalić”. Co zresztą pokazuje jak „ciekawe” jest to miasto. Mało tego, poza komunistycznym wyglądem miasta, również dobrze się tu mają wciąż zaszłości z czasów komuny dot. podejścia do klienta u części osób. Wciąż prawdziwe jest tu chyba stwierdzenie, że to klient jest dla urzędnika a nie odwrotnie. Do szewskiej pasji doprowadziła mnie baba na dworcu w okienku kasowym, u której chcieliśmy kupić bilet na pociąg do Ułan Bator. Plan był taki, żeby kupić bilet w Irkucku ale dopiero ze Sliudianki - następnym przystanku pociągu po Irkucku - w której nie ma możliwości kupna biletu na pociągi międzynarodowe. I oczywiście w internecie bez problemu takie połączenie można wyszukać. Ale nie, baba w kasie wie lepiej i takiego biletu nie może sprzedać. Nie bo nie i nie zawracać babie głowy. W efekcie kupiliśmy bilet z Irkucka, a wsiedliśmy i tak w Sliudiance (babie na złość J). Nie wiem, może za krótko tu byliśmy, żeby przesiąknąć atmosferą tego miejsca, może Irkuck skrywa jakieś fascynujące atrakcje pod fasadą smogu i wizerunku postsowieckiego kołchozu, może mój opis jest krzywdzący, ale uważam, że takie – powiedzmy – 3 może 4 godziny, na to miasto wystarczą w zupełności.

Piknik pod czyimiś oknami w Irkucku

Przed Irkucką starą chatą

Zapadający się powoli Irkucki dom

Irkucka fasada

Natomiast, żeby nie było, że nie potrafię nic tylko narzekać, to napiszę teraz parę słów o naszym drugim dniu nad Bajkałem (właściwie pierwszym bo sam Irkuck to jednak te ponad 70km od Bajkału leży), który jak do tej pory obfitował w jedne z najpiękniejszych widoków jakie chyba w ogóle do tej pory podczas naszych wyjazdów widzieliśmy.

Z samego rana wymeldowaliśmy się z hostelu, wsiedliśmy w pociąg osobowy do Sliudianki nad Bajkałem i tam przesiedliśmy się w kolejną elektriczkę (osobówkę) jadącą do miejscowości Port Bajkał przy ujściu Angary z jez. Bajkał. Pociąg jechał po starej trasie kolei transsyberyjskiej, tzw. trasie Krugobajkalskiej, wybudowanej jeszcze na przełomie XIX i XXw. kiedy nie było technicznych możliwości poprowadzenia torów przez płaskowyż Olchiński tak jak to jest obecnie. Dopiero w latach 50-tych XXw wybudowano obecnie czynny odcinek kolei transsyberyjskiej z Irkucka do Sliudianki i nań skierowano pociągi. Do tego w latach (chyba) 60-tych XXw. postawiono na Angarze zaporę, która spowodowała podniesienie się poziomu wód w całym Bajkale o 1 metr (jakaś absurdalnie olbrzymia ilość wody biorąc pod uwagę fakt, że powierzchnia jeziora to ok. 32000 km2), rozlanie się Angary na otaczające tereny i zalanie torów kolejowych łączących Irkuck z Portem Bajkał wzdłuż rzeki. Tym samym pozostały odcinek trasy Krugobajkalskiej łączący Sliudiankę z Portem Bajkał biegnącej wzdłuż jeziora stracił ostatecznie na znaczeniu. Dzisiaj po tej trasie kursują dwa typy pociągów: jeden stricte turystyczny – Krugobajkalski Express oraz lokalna osobówka (Matanya)  łącząca nadjeziorne miejscowości ze światem, które poza tym pociągiem i ew. łodzią nie mają żadnego innego połączenia z cywilizacją. Co dziwne, w kilku domostwach widzieliśmy stare, zdezelowane auta, które nie mam zielonego pojęcia jak się tam znalazły, a przede wszystkim po co, skoro na całej, prawie 90km trasie między wioskami nie było chyba ani 1 metra drogi, po której mógłby się poruszać choćby motor. Ale nie takie dziwy zapewne Rosja widziała.
Sielanka nadbajkalska z okien Krugobajkałki

Lokalny pociąg (Matanya) na trasie Krugobajkałki

Kasia zagaduje maszynistę

Przystanek gdzieś na trasie Krugobajkałki

Przystanek gdzieś na trasie Krugobajkałki

W każdym bądź razie myśmy wybrali ten drugi pociąg. Przede wszystkim dlatego, że w dzień kiedy chcieliśmy jechać nie można już było dostać biletów na turystyczny Express, a po drugie dlatego, ze ten turystyczny kosztował 2300 rubli od osoby podczas gdy nasz zaledwie 144 ruble od osoby. Co prawda z tego co czytałem i się dowiadywaliśmy na miejscu w cenie Expressu był dojazd do i z Irkucka (my dodatkowo za to musieliśmy zapłacić 90 rubli/osobę), a przede wszystkim pociąg ten zatrzymuje się w najbardziej urokliwych miejscach na trasie, żeby gawiedź mogła się nadziwić pięknem przyrody piknikując przy okazji nad brzegiem Bajkału. Ale generalnie oba pociągi jadą po tej samej trasie, widoki są więc takie same z okien jednego i drugiego, za to za cenę kilka razy wyższą. Do tego nie bez kozery porównałem pociąg, którym jechaliśmy do naszej pomorskiej SKMki. Średnia prędkość przejazdu, biorąc pod uwagę czas 5 godzin i odległość ok. 90km, wynosi oszałamiające 5,5 km/h. Faktyczna prędkość oczywiście była odrobinę większa, ale z tego co zauważyłem – jak się załapaliśmy przypadkiem na 5 minutowy przejazd w kabinie motorniczego – wynosiła ok. 15-20 km/h. Czasu zatem i możliwości na podziwianie widoków mieliśmy od diabła. A widoki jak wspomniałem były wspaniałe. Na tyle wspaniałe, że z Kasią zdecydowaliśmy, że będziemy chyba chcieli tu jeszcze wrócić w najbliższej przyszłości latem i zrobić tę trasę na piechotę z namiotami. I w sumie nie jest to jakiś nasz z księżyca wzięty pomysł, bo okazuje się, że są turyści, którzy w ten sposób pokonują Krugobajkałkę. Nawet w trakcie naszego przejazdu z okien pociągu widzieliśmy wiele namiotów rozbitych tuż przy torach i obozowiczów z kiełbami w ogniskach i piwkiem na trawce. W kilku miejscowościach są nawet specjalne ośrodki z możliwością noclegu, wyżywienia czy nawet skorzystania z ruskiej bani (sauny).

Port Bajkał (z naszą elektriczką w prawym górnym rogu)
widziany z pobliskiego wzgórza

Po przejechaniu całej trasy musieliśmy czekać w Porcie Bajkał od godziny 19-tej (przyjazd) do 2:45 w nocy żeby złapać pociąg powrotny do Sliudlianki, z której startowaliśmy do Mongolii. Sam Port Bajkał to straszna dziura zabita dechami, która jest tam chyba tylko po to żeby pociąg miał gdzie kończyć swój bieg, a prom z przystani przewozić przez Angarę przybyłych pociągiem pasażerów do Listwianki (kurortu nad Bajkałem, do którego wali najwięcej ludzi). Kilka tam rdzewiejących statków, pare drewnianych, pamiętających pierwszych osadników chałup i nawet jeden sklepik. Taki trochę koniec świata. Na szczęście pobyt umilił nam poznany (dzięki Kasi - patrz zdjęcie: Kasia zagaduje maszynistę) w kolei Rosjanin od którego dostaliśmy po garści rewelacyjnych śliwek i darmową lekcję puszczania kaczek po wodzie. Przy okazji wyjaśniliśmy mu, że to wcale nie prawda, że Polacy nie lubią Rosjan, że to winna wielka polityka a my, szare żuczki, jesteśmy jak najbardziej pokojowo do innych nacji nastawieni. I pan chyba poczuł się usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem. Tak na marginesie - niezłą papkę z mózgu Rosjanom robi ich telewizja. Pani poznana dwa dni wcześniej w transsibie, była zdziwiona skąd tyle wrogości do Rosjan, skoro przecież ich rząd wysłał konwój humanitarny na Ukrainę żeby wspomóc biednych Ukraińców ciemiężonych przez swój własny rząd. Hmmm...i co takiemu powiedzieć? Dlatego tego typu rozmowy Kasia szybko ucinała. Ale wracając do tematu...rankiem następnego dnia byliśmy już z powrotem w Sliudliance, gdzie uraczyliśmy się legendarnym, polecanym na każdej chyba stronie w jakimś fragmencie poświęconej Bajkałowi, rybę Omula. Endemit bajkalski okazał się nawet całkiem smaczny. Faktycznie warto spróbować. A prosto od rybaka, świeżo smażony byłby pewnie jeszcze lepszy. Kolejne parę godzin na dworcu kolejowym i w końcu wsiedliśmy do pociągu do Ułan Bator. I co dziwne mimo lepszego standardu 2-giej klasy  którą wybraliśmy (głównie zachodni turyści, znacznie mniej osób w wagonie, zamykane 4-osobowe przedziały) wcale nie czuliśmy się lepiej. Pod kilkoma względami było nawet gorzej. Tzw. prowadnicy (opiekunowie swoich wagonów) okazali się jakimiś gburowatymi chamami, robiącymi łaskę, że pomogą i sprawiającymi wrażenie cholernie niezadowolonych ze swojej roboty (a przynajmniej dwóch z nich na których się natknęliśmy w Sliudliance). Na szczęście późnym popołudniem prowadnica naszego wagonu się zmieniła i kolejna była już znacznie milsza. Bałem się trochę jazdy w otwartym wagonie z ponad 50-cioma Rosjanami z Moskwy do Irkucka, ale muszę przyznać, że było to chyba milsze, a z pewnością ciekawsze doświadczenie niż drogi pociąg międzynarodowy z zachodnimi turystami. Jeśli będziemy mieli czas to trasę z Mongolii do Chin będziemy chcieli odbyć łączonymi pociągami klasy 3-ciej do i od granicy kolejnych krajów. Taniej, milej i lepiej.

Granicę przekraczaliśmy nocą w miejscowościach Naushki (po stronie rosyjskiej) i Suche Bator (po mongolskiej). Podobno pociągi opuszczające Rosję i wjeżdżające do Mongolii mają wymieniane podwozie z uwagi na różnicę w szerokości torów w Rosji i Mongolii ale albo coś się zmieniło ostatnimi czasy (chociaż wątpię żeby wymienili tory w całej Mongolii albo Rosji) albo zrobili to cichaczem bo w ogóle nie zauważyłem tej procedury. A szkoda, bo zawsze to jakaś atrakcja.

Dalej były już tylko mongolskie stepy i szeroka droga do Ułan Bator.
Na koniec tradycyjnie więcej zdjęć oraz link do youtuba Kasi z filmikami
Dworzec kolejowy w Sliudliance.
Podobno jedyny w Rosji zbudowany w całości z marmury
Wspinaczka nad Portem Bajkał
Na zdecydowanej większości dworców kolejowych w Rosji
stoją odrestaurowane stare parowozy
Bierz byka za rogi
Na wzgórzu nad Portem Bajkał
z Listwianką (bajkalski kurort) w tle 
Nie mogło zabraknąć słitfoci :)
I kolejna

Widoki z SKMki chyba lepsze
Piwko nad Bajkałem
Ostatni prom ku Listwiance odpłynął...bez nas
Pozdrowienia znad Bajkału

Filmy Kasi:


nocy pociąg z mięsem (tytuł taniego horroru dla niezorientowanych) :)


4 komentarze:

  1. No, to chyba najważniejszy z planowanych punktów wycieczki (Bajkał) macie za sobą. Jeśli chodzi o Wasze wrażenia, to generalnie wyczuwa się pewne rozczarowanie. Ale to chyba normalne. Kiedy oczekuje się Bóg wie czego, to zwykle wrażenia są mniejsze. Miejmy nadzieję, że w dalszej części, kiedy - tak naprawdę - nie wiecie czego oczekiwać, wrażenia będą bardziej dojmujące i godne zapamiętania.
    Myślimy o Was, zazdrościmy i martwimy się (jak to rodzice), ale życzymy Wam wieeeeeeeeeelu wspaniałych wrażeń.
    Rodzice

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo pewnej wyczuwalnej dozy rozczarowania (przynajmniej samą koleją) uważam, że cel i tak został osiągnięty; za jakiś czas będziecie mogli powiedzieć, że byliście, widzieliście i wiecie co, gdzie i jak wygląda. ...a fakt czy tu albo tam byście wrócili jest co najwyżej drugorzędny(tak przynajmniej mnie się wydaje;)
    Pozdrawiam i wszystkiego dobrego na dalszej drodze,
    Niezmiennie pod wrażeniem,
    filip the brat

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko staje się piękne dopiero wtedy gdy sie to wspomina, jeszcze nie raz będziecie chcieli tam wrócić a poza tym byliście tam i wierzcie nam wszyscy chcielibysmy być na waszym miejscu. Trzymajcie się jak zwykle :)
    MW

    OdpowiedzUsuń
  4. Irkuck faktycznie był nieciekawy, natomiast sam Bajkał przepiękny. Tu żadnego rozczarowania nie było, wręcz przeciwnie sam zachwyt. Bajkał jest najpiękniejszym miejscem jakie w życiu widziałam i bardzo chcielibyśmy tam wrócić. Już tęsknię za Rosją :-)

    OdpowiedzUsuń