czwartek, 25 grudnia 2014

W poszukiwaniu rajskiej plaży, ć.d.

Musiałem przejechać pół świata, żeby stwierdzić, że plaże w Polsce niczym nie ustępują najpiękniejszym plażom świata z rankingu top 10. No może jeśli chodzi o temperaturę wody to wypadamy blado, niestety. Choć to akurat kwestia względna, co kto lubi. Przynajmniej jest efekt orzeźwienia, którego wchodząc do wody o temperaturze 30stC nie uświadczysz za cholerę. Ale nawet na Pranang beach na półwyspie Railay, uważanej za jedną z 10 najpiękniejszych plaż świata (Mick Jagger i Collin Farel nie mogą się mylić ;)) nie uświadczysz tak białego i drobnego piasku jak np. w miejscowości Stilo na wschód od Łeby. Nie ma również szans żeby znaleźć choćby 20m kwadratowych wolnej przestrzeni bez ręczników i ich właścicieli ze wszystkich stron świata, podczas gdy ponownie w takim Stilo można z powodzeniem znaleźć wolne miejsce gdzie w zasięgu wzroku nie uświadczysz żywej duszy. I żeby nie było, że narzekam – faktycznie Pranang beach jest piękna: przezroczysta ciepła woda, rybki, urokliwe skały na wzór tych z Halong Bay wystające z wody czy oferujące cień na piasku na pewno każdemu się spodobają. Longtail boat’y pływające wszędzie w te i nazat przywożące i odwożące kolejnych turystów oraz te zamienione na pływające bary zakotwiczone na plaży również mają swój niepowtarzalny urok. A do tego jeszcze jak ktoś jest w stanie wysupłać 18 tyś. PLN (tak, to nie pomyłka) za jeden nocleg w przyplażowym hotelu pewnie będzie w niebo wzięty. Pod warunkiem, że lubi siedzieć całymi dniami na plaży i jest w stanie nie robić absolutnie nic przez kilka dni. Ewentualnie wspina się na skałki, bo półwysep Railay przyciąga wspinaczy z całego świata oferując podobno rewelacyjne po temu warunki. Ja nie potrafię nie robić nic przez kilka dni, ani się nie wspinam więc 1,5 dnia spędzone na plaży było dla mnie aż za nad to (choć wyobrażam sobie, że mógłbym przeboleć więcej jeśli noclegowałbym w willi wspomnianej wyżej :).


Wejście na Pranang beach


W tle Pranang beach z obrzydliwie drogim hotelem
(jego niewielką częścią restauracyjną)


Longtail boat w akcji

Longtail boat bar

Wspinacze skałkowi na półwyspie Railay

Lansik na Pranang beach :)
A to wszystko na półwyspie Railay, na który dostać się można tylko i wyłącznie łodzią (choć nie wykluczam, że Mick Jagger np. przyleciał helikopterem) z dwóch głównych baz noclegowych: Krabi Town na wschód i Ao Nang na zachód od półwyspu. Oba miejsca kompletnie nieciekawe i poza względnie tanimi – w porównaniu do Railay – noclegami i knajpami nie mają absolutnie nic do zaoferowania. Szczególnie Ao Nang składający się tak naprawdę z jednej ulicy z dziesiątkami sklepów z ciuchami poprzetykanymi biurami podróży, knajpami i hotelami, a wszystko z cenami wyższymi niż na to zasługują. Co prawda w przeciwieństwie do Krabi Town jest tam również plaża ale zupełnie niefajna. Z dwojga złego uważam, że Krabi Town jest lepsze, ale jeśli ktoś nie szczypie się z każdym groszem to najlepszy wybór oczywiście stanowi półwysep Railay. Gdzie by jednak nie spać w mojej opinii miejsce średnio ciekawe. Ot, wpaść na dzień, góra dwa, zobaczyć Pranang beach i jechać dalej. A jak ktoś chce wypocząć w spokoju na plaży (i ma oczywiście czas coby opuścić Tajlandię) to polecam gorąco inne miejsce, już w Malezji, niedaleko granicy. Ale o tym wkrótce. 







Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć:

Pranang beach

W tle Pranang beach

Pod skałami na Pranang beach

W drodze na Pranang beach

Tajskie świństewka ;)

Limestones przy Pranang beach

Wspinacz skałkowy na półwyspie Railay

Wspinacz skałkowy na półwyspie Railay

KatQ na Pranang beach








Nuda...


W drodze na półwysep Railay



Longtail boat taxi na półwysep Railay










Longtail boat bar


Półwysep Railay

Półwysep Railay

Półwysep Railay

Półwysep Railay


Wody Morza Andamańskiego okalające półwysep Railay

Wody Morza Andamańskiego okalające półwysep Railay





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz