środa, 19 listopada 2014

Kambodża. Siem Reap

Siem Reap, miasto które jeszcze 10 lat temu było ubitym klepiskiem gdzie psy dupami szczekały, zaś dziś prężnie rozwijającym się ośrodkiem turystycznym z setkami hosteli, hoteli, guesthousów, małych i dużych, szalenie tanich (np. mój Mangolo hostel za 2,5$/noc, który strasznie polecam jakby się ktoś tutaj wybierał) i obrzydliwie drogich, z jeszcze większą ilością sklepów z pamiątkami i ciuchami, barów, knajp i restauracji na każdą kieszeń oraz równie dużą liczbą salonów masażu czy akwariów z rybkami oczyszczającymi styrane marszem przez świątynie stopy (fajna sprawa, chociaż ledwo wytrzymałem pierwsze 5 minut jak zaczęły mnie podgryzać :) chociaż później było już lepiej). Czyli dla każdego coś dobrego. Miasto, które funkcjonuje chyba tylko z jednego powodu i dla tego jednego jedynego powodu zjeżdżają tu rokrocznie miliony turystów i wycieczkowiczów z całego świata. Oczywiście chodzi o Angkor Wat.

O świątyniach będzie w osobnym, kolejnym poście, tutaj chciałbym z grubsza skupić się na samym Siem Reap. Chociaż w sumie miasto samo w sobie nie specjalnie szalenie interesujące ale za to mające w sobie jakiś względny spokój (jeśli spojrzeć przez pryzmat miast azjatyckich), sprawiające wrażenie niespecjalnie się spieszącego, jakby udzielała mu się atmosfera pobliskich, zagubionych w dżungli monumentalnych, świętych miejsc i budowli. A budowle zaiste są monumentalne.
 
Na ulicach Siem Reap...

...w świątyniach buddyjskich (tutaj Wat Thmey)...

...Wat Thmey (nie jestem pewien ale to są chyba grobowce)...

...i na straganach i targach z ciuchami...

...z żarciem...

...i tekstyliami
 
Dla odwiedzających Siem Reap, przewodniki polecają między innymi – poza główną atrakcją Kambodży – wizytę w pływającej wiosce Chong Kneas na największym słodkowodnym jeziorze Azji Południowo-wschodniej – Tonlé Sap. Jako, że po pierwsze miejsce stało się bardzo popularne wśród turystów a co za tym idzie ceny wynajęcia łodzi osiągnęły jakieś absurdalne wyżyny (15$ za 1,5h), a po drugie floating villages już na mnie wrażenia nie robią :) to postanowiłem ominąć tę może i ciekawą ale zdecydowanie za drogą atrakcję. Tzn. nie wykupiłem wycieczki łodzią do samych pływających domostw ale wybrałem się za to na rowerze do części naziemnej Chong Kneas, czyli zabudowań składających się głównie z domów na palach ustawionych wzdłuż drogi. Do części pływającej trzeba właśnie się dostać wspomnianą łodzią. A wioska w sumie, pewnie jeszcze 2 miesiące temu zrobiła by na mnie jakieś wrażenie ale teraz po tym jak przez ostatnie miesiące widziałem setki pływających domo-łodzi, domów na palach, biednych, zapomnianych przez Boga miejscowości z jeszcze biedniejszymi zamieszkującymi je ludźmi bez perspektyw na lepsze jutro, brudem, śmietniskami wszędzie dookoła i porażającym smrodem już nie biegam jak ze sraczką z aparatem przyklejonym do oka i powoli przechodzę nad takimi widokami do porządku dziennego. A no taki się ze mnie światowiec zrobił ;) Chociaż może ciekawie było zobaczyć pływający kościółek albo cały, nie mały nawet, betonowy budynek szkoły dla dzieci z własnym, odkrytym małym boiskiem ustawiony na palach. Boisko oczywiście osiatkowane coby nie trzeba było co chwilę do wody po piłkę skakać.
 
Pływające zabudowania Chong Kneas

Pływające zabudowania Chong Kneas

Naziemna zabudowa Chong Kneas

Pływający kościółek w Chong Kneas

Domy na palach w Chong Kneas
 
Dobrym okresem do przyjazdu do Siem Reap jest listopad kiedy ma miejsce Water Festival, święto związane z dorocznym cyklem życia jeziora Tonlé Sap. Zawsze w porze deszczowej, kiedy wody Mekongu wzbierają, rzeka Tonlé Sap, którą jezioro jest połączone z Mekongiem odwraca swój bieg i następuje napływ wód do jeziora. W tym czasie jezioro Tonlé Sap zwiększa swoją powierzchnię z około 2700 kilometrów kwadratowych do około 16000 kilometrów kwadratowych, z 1 metra głębokości do 9 metrów, zalewając żyzne pola i lasy i stając się jednym z najbardziej rybodajnych zbiorników wodnych na świecie. W trakcie festiwalu nadrzeczna część miasta zamienia się na trzy dni w jeden wielki festyn. Setki straganów i ogródków z jedzeniem, namiotów, w których firmy prezentują swoje wytwory od elektroniki do traktorów :) W dzień można podziwiać zmagania wioślarzy w długich łodziach na rzece Siem Reap. Wieczorami natomiast podziwiać pokazy sztucznych ogni. Można się również zaopatrzyć w ręcznie robione, pływające łódeczki, wyglądem przypominające torty urodzinowe, zapalić na takiej świeczkę lub małe działko strzelające mini fajerwerkami i puścić na rzece. A jak ktoś lubi takie klimaty to potańczyć w rytm nowoczesnej muzy pop i elektro będąc polewanym z armatek z wozu strażackiego i węży gaśniczych :) Ja za to wolałem przystanąć przy jednej z mini imprezek urządzonych przez miejscową, mniej zamożną (przynajmniej z wyglądu) gawiedź, gdzie z zawieszonego na drzewie charczącego głośnika dobywała się jakaś hindusko-khmerska muzyka, a szczęśliwi tubylcy tańczyli wokół drzewa jak Indianie na dzikim zachodzie przy ognisku. Pewnie gdybym nie był przytroczony torbą i aparatem to dał bym się porwać w wir zabawy bo nogi same rwały się do tańca :)
 
Pływające, świecące i strzelające "torciki" na rzece Siem Reap
 
Na koniec jeszcze kulinarna niespodzianka. Późnym popołudniem na ulicach Siem Reap w pobliżu Centralnego Marketu w przewoźnych garkuchniach można znaleźć takie oto „frykasy”:
 
Grillowane koniki polne...

....tarantulopodobne...

...i węże
 
Nie jadłem węża ani koników polnych, spróbowałem tylko tarantuli i niestety walory smakowe kompletnie żadne. Biorąc pod uwagę cenę (1$ za sztukę) zdecydowanie nie najlepiej wydana kasa. Z drugiej strony nie często ma się okazję do skosztowania takich egzotycznych potraw, a jak się takowa nadarzy to myślę, że warto skorzystać :)

Z Siem Reap wyjechałem po 2 tygodniach totalnego odpoczynku. Miła świadomość kiedy mogę na kilka dni odstawić plecak w kąt i nie muszę go co chwila rozpakowywać i pakować z powrotem. Przynajmniej miałem też wreszcie czas aby nadgonić z blogiem, który ciągle pozostawał daleko w tyle i mnie już wkurzał.

Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć:

Syf i bieda w Chong Kneas

Miejscowość Chong Kneas

Widok z góry na Chong Kneas

Panorama Chong Kneas z Tonle Sap na horyzoncie

Widoki po drodze do Chong Kneas

Uliczny salon fryzur,
na chodniku przy głównej ulicy w Siem Reeap :)

Stupa w Wat Thmey z czaszkami
pomordowanych przez reżim Pol Pot'a

Stoisko z pamiątkami w Psar Chaa
czyli Old (central) Market w Siem Reap

Nie dla oczu pracowników Sanepidu ;)

Stoisko z kurczakami w Psar Chaa...

...i owocami morza
(związane krabiki jeszcze żyły)

Alejka fryzjerów

Cambodia za 1,5$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz