niedziela, 9 listopada 2014

Smutna i straszna lekcja historii

I cóż ciekawego dla turysty ma do zaoferowana stolica najbiedniejszego obecnie państwa w Azji Południowo-wschodniej? Z pewnością nie jest to Pekin ze swoim Wielkim Murem, kosmiczne, futurystyczne Tokio, czy choćby Hanoi ze swoją Old Quarter. Na pewno nie jest to mega atrakcja, dla której warto przemierzyć pół świata. Niestety podobnie jak Sajgon, nie oferuje zbyt wiele. A to co ciekawego to, również podobnie jak w Sajgonie, głównie miejsca poświęcone koszmarnej, nie tak odległej, historii państwa. Tak jak w Sajgonie jak najbardziej wartym odwiedzenia było Muzeum Wojny opowiadające historię koszmarnej Wojny Wietnamskiej, tak będąc w Phnom Penh nie można nie zobaczyć dwóch miejsc związanych z innymi tragicznymi wydarzeniami sprzed 40 lat w tej części świata, czyli reżimem Czerwonych Khmerów. Ba, uważam że powinien to być obowiązkowy, zaraz obok Angkor Wat, punkt wizyty każdego turysty w Kambodży.
 
17 kwietnia 1975 roku armia Czerwonych Khmerów pod kierownictwem Saloth’a Sar, znanego szerzej jako Pol Pot, wkroczyła do Phnom Penh obalając marionetkowy reżim i proklamowała Demokratyczną Kampuczę. Zamysłem Pol Pot’a i jego kompanów było stworzenie idealnie egalitarnego, komunistycznego społeczeństwa. Natychmiast po przejęciu władzy przystąpiono do realizacji tych koncepcji zamykając szkoły, szpitale, fabryki i banki, likwidując pieniądz oraz wszelką własność prywatną oraz delegalizując religię. W całej Kambodży na terenach wiejskich stworzono tzw. kolektywne gospodarstwa rolne, będące po prostu obozami pracy przymusowej, do których skierowano całą ludność zamieszkującą miasta. Jako, że nowe społeczeństwo miało się opierać na chłopstwie i pracy na roli, Czerwoni Khmerzy z bezwzględną surowością i zatrważającą skutecznością mordowali każdego kto miał z jednej strony jakiekolwiek powiązania z obalonym reżimem, z drugiej przejawiał jakiekolwiek symptomy przynależności do klasy wyższej bądź był intelektualistą lub fachowcem w jakiejkolwiek dziedzinie. Ludzie dostawali wyrok śmierci nawet za tak absurdalne rzeczy jak fakt posiadania okularów czy delikatnych dłoni. Śmierć nadchodziła jednakowoż nie tylko z rąk oprawców. Ponieważ spory procent uprawianej żywności szedł na eksport oraz zważywszy na niewielką wydajność rolnictwa setki, jeśli nie tysiące, ludzi umierało każdego dnia z głodu. Skuteczność reżimu Pol Pot’a była zatrważająca – szacuje się, że w okresie sprawowania rządów od roku 1975 przez kolejne 4 lata śmierć poniosło 1,5 miliona mieszkańców Kambodży. Oznacza to, że stosunek ilości osób zamordowanych do całkowitej liczby mieszkańców kraju był najwyższy ze wszystkich państw na świecie we współczesnej historii i wyniósł porażające 20-25% całej populacji. W szkołach uczymy się o Holokauście, masowych mordach i zbrodniach niemieszczących się w głowie, a niewiele osób ma pojęcie, że równie potworne rzeczy miały miejsce 30 lat później w Kambodży. I tak jak podejrzewam znamienita część turystów odwiedzających Polskę kieruje swoje kroki do Oświęcimia, żeby stanąć twarzą w twarz z tragicznymi wydarzeniami lat 1939-1945 tak uważam, że znamienita część turystów odwiedzająca Phnom Penh powinna skierować swoje kroki do Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng oraz na Pola Śmierci w pobliskiej miejscowości Choeung Ek.

Dawna szkoła średnia to kompleks pięciu budynków, który 4 miesiące po przejęciu władzy przez Czerwonych Khmerów został zamieniony na „Więzienie Bezpieczeństwa 21” (S-21). Dawne klasy przerobiono na sale przesłuchań i cele, do których w miejsce ławek i krzeseł wstawiono pojedyncze łóżka stalowe, w okna wstawiono kraty, galerie wzdłuż ścian przesłonięto drutem kolczastym aby zapobiec samobójstwom, a cały kompleks również otoczono drutem kolczastym pod napięciem. Od sierpnia 1975 roku do roku 1979 przez więzienie przewinęło się ok. 17 tysięcy ludzi. Głównie obywateli Kambodży ale zdarzali się również obcokrajowcy z Wietnamu, Laosu ale i Amerykanie, Brytyjczycy, Australijczycy czy Nowozelandczycy. Z tej rzeki ludzi, tylko 7 osób (lub 12 wg różnych szacunków) wyszło z więzienia zachowując życie, a historii jednej z nich można wysłuchać na miejscu. Chum Manh przeżył bo potrafił reperować różne przedmioty i maszyny codziennego użytku w więzieniu. Niestety jego żona i dziecko nie mieli tyle szczęścia i nie zdołali przetrwać rządów ludobójczego reżimu.
 
Sala lekcyjna zamieniona na salę tortur i przesłuchań

Sala przesłuchań

Drut kolczasty rozciągnięty wzdłuż galerii

Drut kolczasty rozciągnięty wzdłuż galerii
 
Codzienność więzienna nie należała do lekkich. Przesłuchania i tortury, którymi próbowano wyciągać zeznania – te prawdziwe jak i jakiekolwiek inne zmyślone byleby mieć przyznanie się do jakiegoś często absurdalnego oskarżenia – były na porządku dziennym. Bicie, elektrowstrząsy poprzez przyczepiane do głowy elektrody, przypalanie rozżarzonym metalem, podduszanie przez wieszanie lub nakładanie na głowę plastikowej torby czy wreszcie wyrywanie paznokci, polewanie alkoholu na rany czy gwałty to tylko niektóre z tortur tam stosowanych. Czasami więźniowie byli zmuszani do jedzenia ludzkich fekaliów i picia moczu. Panujące wszędzie niehigieniczne warunki życia również zbierały swoje żniwo wśród tych, którzy nie dotrwali do przesłuchań lub jakimś cudem je przeżyli zanim opuszczali więzienie. Cała reszta, która zdołała przeżyć to piekło, pakowana była pod osłoną nocy na ciężarówki i wywożona do oddalonej o ok. 15km na południe od stolicy miejscowości Choeung Ek gdzie z zimną krwią byli eksterminowani. Skrupulatność Czerwonych Khmerów bardzo przypominała tę znaną z obozów nazistowskich Niemiec. Każda osoba trafiająca do więzienia musiała szczegółowo przedstawić swoją biografię do momentu aresztowania oraz była dokładnie fotografowana. Dziś tysiące anonimowych, umęczonych twarzy zerka ze starych fotografii na odwiedzających to przygnębiające miejsce.
 
Dawne sale szkolne zamienione na więzienie

Sale szkolne zamienione na malutkie cele więzienne
 
Pola śmierci w Choeung Ek gdzie ostatecznie trafiali więźniowie z więzienia S-21 były jednymi z setek miejsc krwawej łaźni rozsianych po całej Kambodży i dla setek tysięcy ludzi stanowiły ostatni przystanek na Ziemi przed udaniem się w jakieś z pewnością lepsze miejsce. Szacuje się, że na tym, znajdującym się na terenie dawnego cmentarza chińskiego, obszarze pozbawiono życia ok. 17 tysięcy osób. Jeszcze do niedawna po każdym niemal ulewnym deszczu ziemia odsłaniała kolejne kości ofiar. Dziś przechadzając się po tym spokojnym, napisałbym nawet sielankowym, miejscu trudno ogarnąć to co tu się działo 40 lat temu. Ludzie zabijani byli nie tylko strzałami z broni palnej. Ba, te z uwagi na fakt, iż amunicja była zbyt cenna, stanowiły niewielki procent całości. Większość osób była mordowana uderzeniami w głowę maczetami, stalowymi prętami, młotkami, łopatami, drewnianymi pałkami czy co tam akurat było pod ręką. Gardła podcinano twardymi i ostrymi jak piła liśćmi bambusa. Innych duszono plastikowymi torbami zakładanymi na głowę. Na wpół żywe ofiary strącano do masowych grobów i pozostawiano na śmierć. Inni przed śmiercią musieli wykopać swoje własne mogiły. Nie szczędzono ani kobiet ani dzieci. Te ostatnie zabijano trzymając za nogi i uderzając głowami o pień drzewa. Te pierwsze gwałcono lub kazano gwałcić innym więźniom, ostatecznie również zabijano.
 
Stupa buddyjska, w której na 17 kondygnacjach
umieszczono kości pomordowanych tu ludzi
ich ubranie, a także narzędzia mordu

Ofiary Czerwonych Khmerów z pól śmierci w Choeung Ek

Wgłębienia po ekshumowanych zwłokach
chowanych w masowych grobach

Drzewo, o które mordowano małe dzieci

Drzewo, o które mordowano małe dzieci
 
I jak się to wszystko ogląda, w Kambodży, w Wietnamie czy w Polsce, czyta o tych przechodzących ludzkie pojęcie wydarzeniach i patrzy na obrazy z piekła rodem to krew człowieka zalewa, że żyje w takim – za przeproszeniem – popieprzonym świecie. Bo jak mam przyjąć do wiadomości, że Pol Pot zmarł w spokoju w swoim domku w Tajlandii nie doczekawszy się wyroku czy choćby procesu? Podobnie Stalin, Hitler (akurat może nie dożył w spokoju starości ale nie doczekał się żadnej kary) i pewnie wielu, wielu innych diabłów wcielonych.

Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć:
Więzienie S-21

Budynek kompleksu więzienia S-21 z celami więziennymi
i rozciągniętym na elewacji drutem kolczastym

Więzienie S-21

Drut kolczasty ogradzający Pola Śmierci

Okolica Pól Śmierci

Nocny weekendowy targ w centrum Phnom Penh

Nocny weekendowy targ w centrum Phnom Penh

Stoiska na nocnym targu

Stoiska na nocnym targu

Market Psar O Russei w Phnom Penh.
Miejsce gdzie obok stoiska z gwoździami jest punkt napraw
 telewizorów a 5m dalej nędzna knajpa z tanim  żarciem
sąsiadująca z kolei z z fryzjerem lub stoiskiem mięsnym.
I tak na kilku kondygnacjach na kilku tyś m2. Dzicz :)

Market Psar O Russei w Phnom Penh

Alejka z żarciem w markecie Psar O Russei

Alejka z żarciem w markecie Psar O Russei

Market Psar O Russei

Market Psar O Russei

Market Psar O Russei

Market Psar O Russei

Jedna z kilku świątyń buddyjskich w Phnom Penh

Jedna z kilku świątyń buddyjskich w Phnom Penh

Jedna z kilku świątyń buddyjskich w Phnom Penh

Jedna z kilku świątyń buddyjskich w Phnom Penh

Świątynia Wat Phnom w Phnom Penh.
(zupełnie nie ciekawe miejsce, nie warte 1$ wstępu)

Świątynia Wat Phnom w Phnom Penh

Gdzieś na trawniku przy bulwarze nadrzecznym w Phnom Penh

Mury jednej ze świątyń buddyjskich w Phnom Penh

Biedne oblicze Phnom Penh

Na koniec żeby nie było za smutno -
miejscowi bożyszcze tłumów i ich największe
hity na kasetach magnetofonowych :)

1 komentarz:

  1. "Czy Bóg chce zapobiec złu, lecz nie może? Zatem nie jest wszechmocny. Czy może, lecz nie chce? Zatem nie jest miłosierny. Czy może i chce? Skąd zatem zło? Czy nie może i nie chce? Dlaczego więc nazywać go Bogiem?"
    Epikur

    OdpowiedzUsuń