piątek, 14 listopada 2014

Sodoma i Gomora ;)

Dzisiaj wyjątkowo krótko bo i nie ma nad czym się specjalnie rozwodzić. Ponownie zachciało mi się powygrzewać (już nie takie białe :)) cielsko na rajskich plażach południowego wybrzeża Kambodży gdzie miałem znaleźć to czego nie udało mi się znaleźć w Wietnamie – palmy, przezroczysta, turkusowa woda i biały piasek. I ku mojej uciesze nawet udało mi się to ujrzeć – może poza palmami ale te zastąpiły inne drzewa. Niestety znalazłem też wiele więcej, znacznie mniej fajnych rzeczy. A akcja miała miejsce w Sihanoukville – najbardziej popularnym kurorcie morskim Kambodży.

Napiszę tylko, że jeśli od podróżowania oczekujesz mega zabawy, morza alkoholu, łanów trawy i innych narkotyków oraz tuzinów młodych (i tych mniej młodych) ładnych dziewczyn (niekoniecznie do wspólnego rozkminiania ważkich spraw tego świata) to Sihanoukville będzie jak znalazł. Pewnie właśnie tego szukało tutaj również multum starych (choć nie tylko) ekspatów z zachodniej Europy i innych bogatych części świata, którzy śmigają na swoich skuterkach przez miasto ze swoimi małymi ładnymi utrzymankami na tylnym siedzeniu. Przedsmak tego miałem już w Phnom Penh ale tutaj wręcz roi się od takich obrazków.

W drodze między plażami Occheuteal a Otres

Mój hostel (Utopia Guesthouse ku przestrodze!) również pozostawiał baaardzo wiele do życzenia. Był tani – to prawda. Za materac płaciłem 2 dolce za noc (a są nawet dormitoria za 1 dolca), za obiad 1 dolca, a za piwo (chociaż małe) w trakcie happy hour między 21 a 22-gą zaledwie 25 centów (!). Niestety gratis każdy z gości dostawał smród, bród i pluskwy w pokojach (które mnie swoją drogą porządnie pożarły po stopach). Klimat tego miejsca, jakby się uprzeć, przypominał mi nieco spacerniak w jakimś więzieniu z filmów amerykańskich. Kupa młodych, nieźle zbudowanych, wytatuowanych na całym ciele kolesi kręciła się smętnie przy barze z piwem w jednym i jointem w drugim ręku. Ci nieco bardziej aktywni między kolejnymi piwkami przerzucali w prowizorycznej siłce kolejne ciężary nie dopuszczając do zapowietrzenia kaloryferów na brzuchach. Obok rozwalony na fotelu siedział jakiś murzyn z wielkim skrętem w dłoni, zapatrzony nic nie widzącymi oczami w jakiś tylko jemu widoczny, szalenie ciekawy zapewne punkt. Zaś 5 metrów dalej w basenie pluskały się kolejne, hedonistyczne pół nagie ciała szukając chwili wytchnienia od spiekoty i żaru z nieba. A wieczorem, kiedy piwo już chyba nie mogło być tańsze, do baru z ulicy schodzili się podstarzali playboye, a tubylcze jeszcze nie zajęte dzierlatki próbowały swoich sztuczek, żeby się załapać na szczęśliwe życie u boku jakiegoś białasa, który by utrzymywał ich małą rodzinkę ze swojej europejskiej emerytury. Późnym wieczorem kiedy znikoma część gości szła na spoczynek do swoich prycz, a muzyka w barze (tuż za ścianą dormitoriów) zostawała przyciszona z tysiąca do stu decybeli, młodzi przenosili się do jednego z barów zlokalizowanych na plaży gdzie gorączka sobotniej nocy nigdy się nie zamieniała w niedzielnego kaca. Nie wiem co by było gdybym został kiedyś skazany i zesłany do pierdla na kilka lat ale byłoby mi cholernie ciężko zważywszy, że tu zdołałem wytrzymać zaledwie dwie noce :)

Samo Sihanoukville również pozostawiało wiele do życzenia. Jak pisałem, owszem plaże były białe, a woda turkusowa i przejrzysta ale za to wszystko kompletnie zaśmiecone i brudne. Wszędzie się walały pozostałości nocnego życia, siatki foliowe, opakowania po wszystkim, dwa razy nawet omal nie nadepnąłem na żarówkę. Z siedmiu plaż w obrębie kurortu tak naprawdę tylko jedna – Otres beach – okazała się, przynajmniej dla mnie – względnie zdatna do kąpieli i wypoczynku. Również była nieco zasyfiona ale nie zatłoczona i kilka kilometrów od centrum Sodomy i Gomory, a więc zdecydowanie za daleko dla skacowanych i spalonych młodych brytoli czy jankesów. Pozostałe plaże są albo prywatnymi należącymi do wielkich resortów i hoteli albo właśnie w samym centrum, ogólnodostępne ale zastawione na całej długości barami i knajpami, głośne, zatłoczone i jeszcze brudniejsze.

Otres Beach

Parasole i leżaki przy bungalowach na Otres Beach

Mój rower, którym dotarłem na Otres Beach

Jedynym chyba słusznym wyborem, jeśli ktoś przyjeżdża na południowe wybrzeże Kambodży z myślą o odpoczynku i wygrzewaniu się na fajnych rajskich plażach, jest przeprawa łodzią na jedną z kilku wysp wzdłuż wybrzeża na zatoce Tajlandzkiej. Na niektórych można znaleźć prawie nie odwiedzane, białe i względnie czyste miejsca lub dla wielbicieli aktywnego wypoczynku zakosztować snorklingu czy tradycyjnego nurkowania z butlą. Nie wiem, nie byłem, bo dla mnie było po pierwsze za drogo (choć z drugiej strony zważywszy na ogólną taniość Kambodży niższych cen chyba już nie znajdę), a po drugie myślę, że w nieodległej przyszłości, na tej lub innej wycieczce, czekają mnie lepsze plaże gdzieś na Filipinach, Malezji czy choćby bliżej w Tajlandii. Zresztą byłem tak zdegustowany tym miejscem, że nie chciałem przedłużać swojego tutaj pobytu i po zaledwie dwóch dniach, rano wsiadłem na tylne siedzenie skutera i w te pędy udałem się na dworzec autobusowy, nie odwracając się za siebie w obawie, że zostanę zamieniony w słup soli. Tam w autobus i dalej w podróż, tym razem na północ, coby zobaczyć wreszcie gwóźdź programu w Kambodży czyli świątynie Angkor.  Ale o tym w kolejnym odcinku.

Tradycyjnie na koniec więcej zdjęć:

Na Otres Beach

Na Sokha Beach

Mlody Kruzoe na Sokha Beach

Na Sokha Beach

Sokha Beach

Sokha Beach

Popularny widok w całej Kambodży - mała
kapliczka gdzie zapala się kadzidła, ustawiona
bądź na podłodze bądź na ca. 1,5m kolumience.
Ta tutaj ustawiona była na Sokha Beach

3 komentarze:

  1. jak zwykle ciekawie i z pięknymi zdjęciami w tle. chwalę się Tobą przy każdej możliwej okazji bo Twoje opowiadania zasługują na szerszy odbiór i mam nadzieję, że odbiorców będzie przybywać.
    pozdrowienia :)
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle nie za dużo tych odbiorców bo nie wiem jak sobie z hejterami poradzę ;) Dzięki i pozdrawiam

      Usuń
  2. nie martw się pomogę Ci, w kupie siła ;)

    OdpowiedzUsuń